Luty 2019 to moment kiedy spadł na mnie możliwie najczarniejszy scenariusz DIAGNOZA ZŁOŚLIWY RAK JAJNIKA.
Pamiętam niewiele, przytłoczona strachem o jutro, o dzieci, o siebie...wszystko potoczyło się błyskawicznie - operacja, chemia i 11 miesięczna chwila pozornego spokoju...
Latem kiedy wszystko budzi się do życia, mnie po raz kolejny chciano życie odebrać. WZNOWA, kolejna walka, kolejna chemia i nadzieja, że tym razem się uda...Niestety, ostatnie badanie pokazało kolejne ogniska, progresję istniejących zmian...Mam 34 lata i dwoje najkochańszych istot na tej ziemi, nie mogę sobie tak po prostu odejść. Muszę żyć i gotowa jestem podjąć rękawice po raz kolejny. Pech chciał, że lek który może mi pomóc i podarować tak bardzo upragniony CZAS nie jest refundowany w moim przypadku.
Prywatne środki szybko się wyczerpią dlatego nadzieją pozostaje pomoc fundacji i dobre serca, którym mój los mam nadzieję nie będzie obojętny...