Wszystko zaczęło się latem 2021 roku, kiedy pojawiły się pierwsze objawy – bóle w dolnym obszarze ciała, problemy z erekcją i ogólne osłabienie organizmu. Początkowo leczyłem się prywatnie u renomowanych lekarzy w Bezirk Baden, jednak leczenie nie przynosiło żadnych efektów.
Latem 2022 roku, po skierowaniu na szczegółowe badania MRT, lekarze stwierdzili konieczność pilnej biopsji prostaty. Wynik był druzgocący – diagnoza brzmiała: rak prostaty, Adenokarzinom. Sposób, w jaki przekazano mi tę wiadomość, był dla mnie szokujący – chłodny i bez żadnej nadziei, bez jakiejkolwiek perspektywy walki. Otrzymałem jedynie receptę na zastrzyk Firmagon. To był ogromny cios – dla mnie, dla mojej ukochanej żony i całej naszej rodziny. Wszystko się zawaliło – płacz, ból i to pytanie: dlaczego właśnie ja?
Czułem się, jakbym był wciągany w wielką, ciemną dziurę z piaskiem, z której nie ma ucieczki. Jednak dzięki wsparciu najbliższych zacząłem walczyć i powoli próbowałem wydostać się z tego mroku.
Po początkowym załamaniu trafiłem pod opiekę wspaniałego lekarza – uroonkologa, Priv.-Doz. Dr. Mesuta Remziego. To on zapoczątkował dodatkowe, zaawansowane leczenie w wiedeńskim AKH, dając mi cień nadziei i perspektywę na przyszłość.
W międzyczasie, dzięki znajomemu, poznałem kolejnego wspaniałego człowieka – lekarza Janusza Vorreitera z Hinterschmiding w Niemczech. Tam wprowadzono dodatkowe leczenie. Choć prywatne i kosztowne, regularnie jeździłem do tej kliniki, gdy tylko mogłem. Dr Vorreiter i jego syn Rafał wdrożyli terapie, które – wierzę – przyczyniły się do zahamowania choroby.
Dzięki wsparciu pozytywnych ludzi i ich dobremu słowu nauczyłem się żyć z chorobą. Po kolejnych kontrolach PET-MRT i PET-CT mój stan uznano za stabilny. Czułem się dobrze, miałem nadzieję, że choroba całkowicie zniknie.
Wiosną 2024 roku, podczas terapii w Bawarii organizowanej przez dr. Janusza, poznałem osoby, które zachęcały mnie, by napisać do Fundacji „Życie z Rakiem” w celu uzyskania wsparcia finansowego. Ale wierzyłem, że dam radę sam, że się wyleczę – i odkładałem ten krok.
Niestety, życie napisało inny scenariusz. W sierpniu wykryto zmiany w górnej części prawego płuca. Pojawił się strach, niepokój i znów to uczucie osuwania się w ciemny piach...
Kolejne kontrole potwierdzały, że zmiana rośnie. PET-CT pokazał drugą, większą zmianę. Zaplanowano operację. Dziś jestem po usunięciu dwóch części płuca – oraz obu zmian. Podczas operacji odkryto trzecią, która również została usunięta.
Przeszedłem ból przed operacją, teraz cierpię po niej. Jest naprawdę ciężko. Nie wiem, co przyniesie jutro. Boję się. Po długim wahaniu postanowiłem napisać do Was. Raz już wysłałem dokumenty – pod koniec lutego – ale gdzieś się zagubiły.
Dziś wiem, że sam sobie nie poradzę. Zawsze było mi trudno prosić o pomoc, ale teraz mówię wprost: POMÓŻCIE MI.